środa, 26 czerwca 2013

podróże w czasie

Podróże w czasie. Tachiony, worm hole, osobliwości i cała masa rzeczy która śni się nie tylko fanom SF. Czasami chciałoby się wskoczyć we własną skórę, ale tego kogoś kim byliśmy dawno temu. Spojrzeć raz jeszcze bogatsi w wiedzę o tym, co się może stać. Tyle możliwości na nowo stałoby przed nami otworem. Tyle nowych stojących przed nami szans. Miło by czasami, oszczędzając sobie trudu, pójść na skróty. Trafić do celu bez zbędnej straty sił i czasu. Pośród morza alternatyw wybierać te które byłyby dla nas najwygodniejsze, najprzyjemniejsze, dające najwięcej satysfakcji, zadowolenia. Skąd jednak pewność, że brnąc przez te osobliwe mnóstwo alternatyw, pójdziemy  dobrym kierunku? Skąd pewność, iż nasze wybory przyniosą nam oczekiwane korzyści? A może brnąc ścieżką losu, niekoniecznie najwygodniejszą, dotrzemy... tam gdzie czekają na nas inni cieszący się z samej naszej obecności... bo mogąc skakać w czasie, poprawiając nasze wybory, nigdy nie dotarlibyśmy w te miejsca gdzie jest nam naprawdę dobrze...tam gdzie byliśmy, jesteśmy lub będziemy.
Niesamowitym szczęściem jest móc w strugach losu wiosłować nie dając się nieść gdzie on ślepo nas niesie. Jeszcze większym móc spotkać kogoś kto wiosłować chce razem z nami:). Powiedzieć jednak nie umiem, czy to szczęście, czy umiejętność... jednak coraz częściej skłaniam się ku myśli że to pragnienie i chęć ciągle w nas trwająca potrafi prostować ścieżki przed nami...pragnienie szczęścia dla siebie i innych - bliskich nam. Całe to mnóstwo sytuacji, których byliśmy uczestnikami, które nas ukształtowały. Całe to mrowie ludzi, którzy nas swoją obecnością bardziej lub mniej kształtowali - wszystko to by mogło się nie zdarzyć. Cały ten zbieg okoliczności prowadzący nas do tej chwili by nie zaistniał. Nie byłoby nas, których znamy. Jeśli zaburzymy ciąg wydarzeń dających nam możliwość dotarcia do tego momentu...znikniemy. Rozpłyniemy się w chmurze prawdopodobieństw. Choć nie jestem zadowolony ze wszystkich zdarzeń w których uczestniczyłem i ...wielu które tylko dzięki mnie mogły zaistnieć, to częściej cieszę się niż żałuję z tego kim, oraz jakim jestem. Bo może w jakiś magiczny sposób to nasze Ja, będące naszą przyszłością, rysuje nam na ścieżkę którą obrawszy ominiemy najwięcej tych złych, mogących nas spotkać losów.  Sam nie wiem. Tak sobie tylko gdybam...
Spacerowaliście po ciemku? Pewnie tak. Łatwo na coś wpaść i sobie napytać biedy:). A gdyby tak coś zaświecić? Uprościłoby to poruszanie.
Wystarczy znaleźć tylko to coś w sobie...to coś..tą iskrę... by zaświecić... by świecić całym sobą...no choćby odrobinkę... Ludzie wokół wtedy zaczynają nabierać kolorów i rzeczywistość staje się mniej szara:). Lepiej widzimy to co wokół nas... przed nami również...w przestrzeni i czasie...łatwiej wtedy nie pobłądzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz