środa, 26 czerwca 2013

Carpe diem

Właśnie kilka chwil temu spacerując, zwrócił moją uwagę czarny bez, który pewnie lada dzień zacznie kwitnąć. Pospolita roślina, dla wielu chwast. Rośnie gdzie tylko się da. Gałęzie po przełamaniu niezbyt przyjemnie pachną. Potrafi jednak wypełnić okolicę swoim niezwykle słodkim, kwiatowym aromatem. Dlaczego moje myśli zaczęły krążyć wokół tego pospolitego krzewu?
Za kilka miesięcy dni znowu staną się krótsze, dni chłodniejsze i zrobi się szaro. Po urokach wiosny i lata zostaną tylko wspomnienie coraz bardziej blaknące wraz z co rusz wcześniej zachodzącym słońcem.  Właśnie przypomniała mi się łacińska sentencja - carpe diem - chwytaj dzień. Zaświtała też w głowie nowa myśl - a jak by tak ten dzień na prawdę schwytać? Leniwie zaczęły się obracać tryby gdzieś ukryte pod czaszką... i pojawiło się rozwiązanie. Dostałem kiedyś przepis na nalewkę z kwiatów bzu. Chłodnym wieczorem, jesiennym czy też zimowym,  potrafi ona odświeżyć wspomnienia cieplejszych dni. Dodana do herbaty albo też powoli sączona... podnosi na duchu...i zdrowiu:). Jakimś cudownym zrządzeniem losu te mało urokliwe kwiaty potrafią pomóc w schwytaniu dnia...tego którego tak bardzo nam brakuje, gdy świat dookoła jest szary i chłodny. O jednym tylko trzeba pamiętać - zabrać się do pracy we właściwym czasie i łapać te dni, zamykając ich radość w trunku:), tyleż pysznym co i zdrowym:)
Spoglądając w kierunku nieopodal rosnącego czarnego bzu, cieszę się na to mające za kilka miesięcy nastąpić "odświeżanie wspomnień".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz